Ustronne miejsce, ławka pod dębem.

Gość

siedziała od dłuższego czasu. w uszach miała słuchawki i śpiewała pod nosem jakiś hit, co to na wszystkich vivach teraz leci. nie wiem jaki, nie jestem trendi. zastanawiała się, czy dan ją znajdzie.

Gość

jak nie znajdzie, jak znajdzie. trochę go głupiego pokusiło, żeby się z nią spotkać. był żałosny już w tym momencie. szukał ją w każdym zakamarku parku. dopiero później dowiedział się, że w pobliżu tam było! no i tak teraz ją znalazł. wskoczył na ławkę od tyłu niby uprawiając le parkur, jakkolwiek się to pisze i usiadł na jej oparciu. - hej, kochanie. tęskniłaś? - wyszczerzył się do niej i pocałował jej czoło.

Gość

otworzyła swe oczęta. - jasne, jeszcze trzydzieści sekund, a umarłabym z tęsknoty. - poklepała miejsce obok siebie, głupio się czuła jak siedział nad tak nią. - co tak długo? - uśmiechnęła się. nie, nie, wcale nie długo.

Gość

-bo nie mogłem cię znaleźć. - zasmucił się zjeżdżając z oparcia na siedzenie. jakkolwiek głupio to brzmi. - nie umieraj! nie chcę, żebyś umierała. - złapał ją mocno za łapkę i położył swoją głowę na jej ramieniu. biedny dan, biedny boyd. biedna ich rozczochrana xd

Gość

xd, - dobra, nie zamierzam umierać, nigdy, okej. - przeczesywała mu włoski na karku. - więc... - spojrzała na niego pytającym o wszystko wzrokiem.

Gość

-co więc? - zapytał marszcząc swój zgrabny fajny nosek. - więc... pocałuj mnie, miszel. stęskniłem się za twoimi wargami. no, pocałuj. - nawet wydął gejowsko usta.

Gość

spojrzała na niego z rozbawieniem. - jesteś niemożliwy, taki właśnie. - ale chcąc, nie chcąc, musnęła go delikatnie w usteczka.

Gość

a on przyciągnął ją do siebie za kark. ha! i był nawet zadowolony, kiedy musnęła go językiem po podniebieniu. mimo, że go to zaswędziało to był zadowolony, że jego numer jeden, numer jeden toplisty całowała go tutaj. wierzył skrycie, że mogą być jeszcze razem.

Gość

odsunęła go leciutko od siebie. bała się przyznać przed samą sobą, że wolałaby żeby ją zerżnął tu pod tym dębem właśnie ;c. chciała coś powiedzieć, ale sama zapomniała dokładnie co. oparła się tylko czołem na jego klatce, wzdychając ciężko.

Gość

zdziwił się takim rozwojem sytuacji, złapał jej podbródek i zmusił do uniesienia głowy i spojrzenia na nią. - cóż się stało, o droga niewiasto? czyżbym zrobił coś niestosownego, panienko miszel? -mówił takim fajnym tonem, glosem panów z wieku ubiegłego.

Gość

zmarszczyła brwi. - musiało się od razu coś stać, paniczu laurie? - roześmiała się szczerze, naprawdę jego ton był taaaaaaki uroczy, cały dan ociekał seksem dziś.

Gość

-tak, oczywiście. ty zawsze lubiłaś się całować. no ej, nie mam próchnicy. nie zarazisz się. - wyszczerzył się do niej i pogładził ją po głowie. - chodzisz z czejsem?

Gość

- przecież wiem, głuptasie. - uderzyła go piąstką w ramię. - z czejsem, o boże, nie! - prawie wykrzyknęła, robiąc przy tym wielkie oczy. równocześnie przypomniała sobie o tej jego blondynie z chudym tyłkiem.

Gość

-to miło, że wiesz. - wyszczerzył się i nie miał próchnicy, więc kłamcą nie jest. no, przynajmniej teraz. - to świetnie, bo się przytulaliście i pomyślałem, że się koło ciebie zakręcił. ale to dobrze, nie będzie musiał umierać.

Gość

- naprawdę mi ulżyło, że go oszczędzisz. - pacnęła go palcem w nosek. - a tamta blondynka? twoja nowa mała wielka miłość? - zapytała, starając się żeby zabrzmiało to lekko, naturalnie i bez żadnego wielkiego zainteresowania.

Gość

pokręcił głową. - nie, julia. poznałaś ją... kiedyś tam. moja przyjaciółka. - roześmiał się. - jesteś zazdrosna, ale nuuumer. miszel jest zazdrosna o julkę. - poczochrał jej włosy i nawet cmoknął ją w czubek nosa.

Gość

poczuła ulgę, mimo wszystko. - wcale nie jestem zazdrosna! nigdy nie byłam, o nikogo - aha, jasne. przewróciła oczami, rysując palcem jakieś skomplikowane wzory na jego ciele.

Gość

-kłamiesz. bo skrzydełka nosa ci drżą. zawsze ci drżą, jak kłamiesz. - pomasował jej kolano. - kochasz mnie? - zapytał patrząc w jej piękne oczy.

Gość

- odwal się od mojego nosa. - roześmiała się, chociaż zaplanowała już, że sprawdzi to przed lustrem. spuściła wzrok, mruknęła coś, że nie wie, że nie potrafi, że chyba się o tym przekonał, że chyba ma ochotę siąść i się rozbeczeć jak małe dziecko.

Gość

-och. - mruknął i trochę spochmurniał. teraz jej nos był spokojny, nie drżał. - szkoda. julia mówiła, że mam do ciebie wrócić. ale ja się boję. chyba zostanę gejem. - uśmiechnął się do niej. - chociaż nie, wolę nie mieć codziennie lewatywy robionej.

Gość

- idiota. - uśmiechnęła się, trochę smutno. - dan? dlaczego mnie w ogóle kochasz? no wiesz, byłam, jestem suką.

Gość

-nie wiem, do kurwy nędzy. ale czasami chciałbym, wolałbym się powiesić czy przywiązać się do torów, bo to byłoby łatwiejsze. ale cholera nie mogę, wolę ci zatruwać życie. - wzruszył ramionami. - tego chyba się nie kontroluje. kocham i koniec.

Gość

objęła go za szyjkę. - lubię jak mi je zatruwasz. myślisz, że kiedyś ci się uda? znaczy mieć mnie z powrotem? - usiadła na nim okrakiem.

Gość

-nie wiem. mam nadzieję, że kiedyś mi się uda. jak już pewnie będziesz stara, pomarszczona i siwa i tylko ja będę cię chciał. - uśmiechnął się. - ale będę ciebie miał.

Gość

- nie mówisz poważnie. - roześmiała się. przyglądała się z uśmiechem jego twarzy, jego oczom, ustom, jeju kocham bojda ;d. przyciągnęła jego buźkę do swojej i pocałowała.