Muszla koncertowa

.

Siedział sobie więc nasz kochany blondyn o imieniu dan, a siedział on.. hm, na scenie. I palił papierosy nawet i niszczył środowisko i w ogóle na dupkę mu dajcie. patrzył w ekranik swojego wypasionego telefonu, bo ajfona miał i się podniecał zdjęciami gołych pań ;c

spadła z nieba. przykucnęła gdzieś za nim, zaglądając mu przez ramię na ten ekranik właśnie. - ohyda. - skomentowała krótko, to co on tam miał! ;c przysięgłabym, że zaciągnęła się przelotnie zapachem jego seksownych perfum!

miał dolczegabanę, the one. czy coś xd siostra dzisiaj je swojemu facetowi kupiła i są fajowe. elegancki zapach. odwrócił się gwałtownie na jej głos. - czemu? ładne są. - wyszczerzył się do niej, miała ładne oczy, które do tej pory uwielbiał, za co siebie nienawidził. ale cóż... takie życie.

jak fajowe to ci wierzę! aha, naprawdę lubiła jego zapach, to coś, co tkwiło mocno w jej pamięci. usiadła obok, nadal blisko. - to są te twoje wielbicielki, co o nich wspominałeś?

roześmiał się szczerze. - akurat nie, ale równie fajne. - ucałował jej policzek, taki pulchny i pyzowaty, ho ho. - co tam u ciebie miszel? znowu się widzimy. czy to nie jakiś znak? - uniósł pytająco brwi i schował telefon do kieszonki.

- nie sądzę, że od wczoraj się zmieniło dużo, u ciebie też? - uśmiechnęła się, wcale nie na siłę, ale naprawdę. - aha, i jeszcze powiedz, że musimy to jakoś wykorzystać.

-nie, no. aż taki namolny nie jestem. - oparł się na rękach. znaczy tak do tyłu odchylił, czy coś. spojrzał w niebo. - ja wymyśliłem, że zapiszę się w tym roku do jakiegoś przedstawienia i spróbuję coś skomponować do niego. czadowo, co?

mruknęła coś cicho pod nosem i objęła rękami kolana. - brzmi świetnie. - wykrzyknęła pełna radości i entuzjazmu, naprawdę.

-no, zawsze lubiłaś, jak grałem na skrzypcach. - przypomniał sobie i przymknął oczy.

położyła się opierając głowkę na jego brzuszku. - być może dalej lubię, mógłbyś kiedyś coś mi zagrać, jak kiedyś...

-jestem niemal pewien, że wciąż to lubisz. - uśmiechnął się do niej sympatycznie i kiwnąl głową. - no pewnie, kiedy tylko chcesz. - wytarł dłonie o spodnie. przez dłuższą chwilę milczał, wpatrywał się w jakieś drzewo, w jakieś tło. trudno mu było nie wybuchnąć przy niej. miał w sobie taką żądzę. zwierzęce pożądanie do niej dzierżył. przesunął nawet palcem po jej udzie po chwili, kiedy to jego wzrok znowu padł na nią.

uśmiechnęła się, zasmiała nawet cicho, przeszedł ją miły dreszczyk. podniosła się i spojrzała w jego oczęta, nie wiem co chciała z nich wyczytać, może to był tylko jakiś sposób znęcania się nad biednym danem!

pewnie tak! a on ją pocałował. dla szpanu przed jakimiś dzieciakami, że on mógł całować miszelę a oni nie. przesuwał nawet dłonią po jej pośladku.

usiadła na nim okrakiem, objęła go rączkami za szyjkę i całowała jego słodkie usteczka, naprawdę bardzo namiętnie.

o? co się jej stało. oczekiwał raczej obrzucenia go wyzwiskami, pkładów pięściami. nie wiem, co jeszcze. ale cóż, całował ją dalej. przecież nie będzie jej wyzywał za to, że dobrze całuje.

nie mam pojęcia co się stało, wymknęła mi się spod kontroli, no. - danny, bez sensu to całkiem, no nie? - wydukała, wcale nie przestając go całowac.

złapał ją za bródkę, przez chwilę wpatrywał się w jej oczka. - ale, że co, michelle?

- ttto wszystko, tak? nie wiem dlaczego, chcę cię mieć tutaj, przy sobie, a najlepiej już w sobie, ale po chwili zupełnie się gubię, rozumiesz mnie? - wtuliła się noskiem w jego szyjkę.

uśmiechnął się do siebie tak pod nosem, cóż. schlebiała mu. poczuł się lepiej, jego duma, męskie ego się podniosło. już nie było zgniecione. niedługo zacznie się puszyć jak paw. - hm, może przemyśl sobie to... zrób taki bilans. chociaż nie powiem, wolałbym mieć cię już w sobie też.

patrzyła na niego w milczeniu, z lekkim usmiechem na twarzyczce. nie przestała go obejmować ani na chwilke. - zróbmy coś z tym. - dotknęła ustami jego warg.

-ale w którą stronę? - wsunął dłoń pod jej włosy i ją tam miział muskając wargami jej ponętne usta. miał na nią ogromną ochotę.

nie odpowiedziała, zajęta rozpinaniem guziczków jego koszuli. zsunęła ją z jego ramion, przesuwając dłonią po jego fajowej klatce.

uśmiechnął się do niej przepraszająco słysząc dźwięk przychodzącego smsa. westchnął i nawet nie sprawdzając kto to wyłączył telefon. - wybacz. - uśmiechnął się mdło i złapał ją za rękę. - chodźmy do mnie. nikogo w pokoju nie ma. - i pociągnął ją właśnie tam, zacznę.