mostek nad rzeczką!

-Będzie Ci pachniała mną -wyszczerzyła się patrząc na niego .

-Ha, będzie ci o mnie przypominać -uśmiechnęła się .
-To co, idziemy gdzieś, czy zostajemy tutaj ? -zaśmiała się.

Była ładna pogoda, to po przebudzeniu wzięli stary chleb i przyszli karmić kaczki. nie wiem czy w takiej rzeczce pływały kaczuchy i czy ta rzeczka była na tyle czysta, ale mniejsza z tym. pływały i tyle! cherry usiadła tak że spuściła, nóżki między belkami mostka i machała nimi, a kaczce jakiejś zabłąkanej rzucała okruchy chleba.

i byli tu z jego psem, okej. bo on ma psa. beagla! ale nie pamiętam jak się wabił, herkules? może... nieważne! siedział obok niej. - właśnie! nie zapytałem, co ci się śniło? - zapytał, bo ona miała koszmar jakiś. i ją w nocy pocieszał i głaskał i nawet calował po głowie. taki troskliwy jest!

beagle są urocze! westchnęła na wspomnienie o tym koszmarze. -musiałeś o to spytać... to było istne piekło. śniło mi się,że byłam w jakimś szpitalu, miałam zajęcia praktyczne w kostnicy u patologa. śmierdziało tam. leżały zwłoki na stole sekcyjnym i miałam poważyć narządy wewnętrzne na wadze, robiłam to dokładnie i zapisywałam wyniki w odpowiednich rubrykach. nagle zgasło światło, ze zwłok zaczęły wydobywać się jakieś jęki, potem światło zaczęło migać. i nagle... -gwałtownie przerwała,żeby zrobić nastrój. -wszystkie lodówki ze zwłokami otworzyły się na raz i trupy zaczęły wytrzeszczać oczy i jęczeć niemiłosiernie! a ten ze stołu sekcyjnego złapał mnie lodowatymi rękami za gardło i próbował udusić! to było straszne! dziękuję,że mnie uspokoiłeś. -ucałowała go w kącik ust.

-jezu. - roześmiał się. sam już miał takie zajęcia. - no ej, to jakiś horror. znaczy taki film, że niby. - objął ją znowu. - przepraszam, że się zaśmiałem, ale moja koleżanka ze studiów podobne historie snula, przerażały ją sekcje, a teraz chce zostać patologiem, tak jej się to podoba. - prawda, smród był straszny, ohydny.

ja też chciałam zostać patologiem po przeczytaniu kilku książek Robina Cooka :d
-mam nadzieję,że to już mi się więcej nie przyśni! -westchnęła znów ciężko. -no co za dziwna istota. -zaśmiała się. -ludzie są niekiedy naprawdę dziwni i nieobliczalni. -dodała i rzuciła kaczce na głowę chleb, ale jej nie zabiła całym bochenkiem jak to było w 'był sobie chłopiec' xd

czad xd
jezu, jaka ona brutalna! ;c popatrzył smętnie na biedną kaczkę, która teraz pewnie zatonęła i pocałował kark szeri. jezu, to do niego niepodobne, dosyć. siedzieć na zimnej ziemi i rzucać (mordować) chleb(em) kaczce. - no są, to fakt. ty jesteś nieobliczalna, nie? zabiłaś kaczuszkę. - zamarudził, bo on lubił zwierzątka, mimo że je codziennie wcinał, bo lubił ich zmak, cóż ma zrobić z tym fantem, no co.

ona jej nie zabiła! -pzecież jej nie zabiłam, widzisz? pływa nadal, tylko oczy jakby jej się zbiegły do siebie. -wychyliła się,żeby przyjrzeć się ptaszkowi. faktycznie, kaczka teraz miała zeza. -kurcze, zniszczyłam jej życie! -schowała twarz w ramionach dżuda. i zamachała nóżką tak niesfornie,że balerinek zsunął się i wpadł do rzeczki! - o nie! mój but! -krzyknęła od razu czując chłód na gołej stopie.

-oja....... - patrzxył jak but uderza w kaczkę! teraz to już w ogóle ją zabiła ;c - złówmy ją i upieczmy na gillu! - wpadł na taki pomysł, nawet nie rzucił się za bucikiem. znaczy rzucił się, ale jego pies. ;c i rozszarpał jej bucika! jeju, to przykre. ; c teraz będzie bosą stopę miała ;c - ups!

-Herkules! -krzyknęła na niego prawie,że łamiącym głosem, na wpół płacząc. -ożesz kurde cholera! mój but! -była zła. wściekła. wstała z tego zasranego mostka. -będziesz mnie musiał zanieść na rękach. -poinformowała dżuda stojąc nad nim władczo.

-zabiłaś ją! - wstał też i w ogóle był pełen żalu dla kaczuszki ;c naprawdę. on żartował z grillem, no! naprawdę, niech mu bóg wybaczy! on jest biedny, zrobiłam mu, że przeleciała go ruda ;c teraz bał się wszystkiego i wszystkich, wrr. "nie ma za co żyć... nie ma za co umierać..." - kupię ci nowe, jakieś fajne, wyczesane... kalosze, gumiaki na ryby. - roześmiał się i zawołał psa. a ten przyniósł jej bucika, trochę wymiętego, ale jednak! - dobry piesek!

Ona tej kaczki zabić nie chciała ;c ale stało się inaczej, niestety. -tak tak, ja wiem,że ty kupisz. -jęknęła ironicznie i tak stała,a w stópkę jej było zimno coraz bardziej. -dobry piesek?! żeżarł mi buta! -oburzyła się i skrzyżowała ręce na piersi. chyba była przed miesiączką...

jezu, niech się tak już nie rzuca. pomarniał nasz jude, podrapał się po zaroście i wzruszył ramionami. - nie zeżarl, tylko ci go uroczo przyniósł. - pocałował ją w policzek i przerzucił przez ramię, chodź do sklepu jakiegoś... - i poszli, ona wybierała gdzie, to ty zaczniesz. xd

i zaczęłam tam już ;d

ok, to obydwoje razem przeżyli swój pierwszy raz i fajnie to wymyśliłaś wszystko ładnie i w ogóle :>
marie w ogóle była zdziwiona, że zadzwonił/napisał do niej, ale nie miała nic przeciwko żeby się z nim spotkać, bo chcąc nie chcąc nie mogła o nim zapomnieć, ale życie toczyło się dalej itditd. tak więc wyszła zza zakrętu i zobaczyła franza stojącego na środku mostu. zaszła go po cichu i wyskoczyła mu zza pleców znienacka- hej! - przywitała go promiennym i uroczym uśmiechem.

no tak, miała na sobie swój nowy trencz a pod spodem nawet grubszy sweter, ale nie taki na zimę strasznie gruby. - oj, biedny, jak chcesz możemy się wrócić do akademika - miała nadzieję, że jednak tego nie zrobią, bo nie chciało jej się tyle chodzić.. - no jakoś leci, wiesz, szkoła się zaczęła - wzruszyła ramionami - kandyduję do samorządu szkolnego - pochwaliła się - nie obrażę się, jak na mnie zagłosujesz - wyszczerzyła się, chociaż nie liczyła na jakąś dużą ilość głosów, bo chyba nie była jakąś super znaną dziewczyną w szkole, dlatego też nie robiła sobie wielkich nadziei z tym samorządem.

uśmiechnęła się tylko delikatnie, nic nie mówiąc. trochę wróciło jej na wspomnienia, ale szybko je odegnała, bo czuła, że gdyby tak całkiem myślami powróciła do tamtych czasów kiedy byli razem to by to wszystko wróciło......oh - dawno się nie widzieliśmy - spostrzegła, bo nie liczyła tych kilku przypadkowych spotkań w szkole i przyjrzała mu się chwilkę dłużej niż może to wskazane. ;c

ojaaaa, fuj
- no pewnie - odpowiedziała mu, ją też naszła chęć na papierosa, ale nie paliła, myślała chwilę nad tym, ale postanowiła, że nie weźmie od niego papierosa, choć naszła ją taka chęć (wiem powtarzam się). tak jakoś dziwnie jej było, nie że niezręcznie, ale dziwnie. po prostu dziwnie. - no a co u ciebie, bo się nie pytałam? - spytała z uśmiechem, chciała spytać się czy kogoś ma, ale też nie chciała wyjść na jakąś desperatkę.