Chiringuito

- będę żyła bez faceta, teraz będę świętą dziewicą, jak paris hilton chciała być, mówię ci, to będzie odlot. - roześmiała się. - piliście beze mnie. - zrobiła podkówkę z ust.

- a żebyś wiedział, założę, jeszcze będziesz chciał do nas wstąpić. - wyszczerzyła się. - nie ma sprawy, urżniemy się ja świnie, będę czekać.

- okej, zapamiętam, że obiecałeś mi faceta - mrugnęła do niego. - tak ci powiedział? bezczelny kłamca. - roześmiała się.

- nie chcę! ale jestem ciekawa jak się spiszesz - roześmiała się, bo ten palec w górze przypominał jej dyrektora. - tak jest szefie! - rozejrzała się dookoła i poczuła lekkie burczenie w brzuszku. - opowiedz mi coś miłego, na przykład o tobie i chloe.

- co, nie, wcale nie jestem głodna. rano wyjadłam pół lodówki, serio. - skłamała, uśmiechając się nerwowo. - prawie uwierzyła, czyli co, wmawiałeś jej tak, głuptasie? - zaśmiała się. - nie powiem, słowo.

- głuptasku, mogłeś ją wystraszyć - roześmiała się szczerze. - dobrze, zjemy. chodź. - poszli, zacznij.

przyszła już wcześniej, bo sudoku już ją nudziło, a tu było miło i przyjemnie, lekki wiaterek od morza/oceanu, nie wiem, mam 2 z geo, chociaż może 3 mi nawet wyjdzie na koniec. i z okazji tego spotkania wyperfumowała się jakimś fajnym zapachem, dość intensywnym i w ogóle ogarnęła się trochę, bo w pokoju dla nikogo nie musiała się uładniać.

i ona nawet zauważyła, że taki zestresowany trochę, ale nie zamierzała mu tego wytykać. - wcale długo nie czekałam i dziękuję - uśmiechnęła się, ukazując nawet kawałek białych ząbków - no tak krótko czekam, że nie zdążyłam zajrzeć co tutaj mają ciekawego do jedzenia, widzisz - uśmiechnęła się sympatycznie i dopiero teraz otworzyła menu - więc pizza tak? - skręcało ją już w brzuchu, z głodu, ale dzięki bogu nie burczało jej w brzuchu, bo takie zapachy unosiły się w powietrzu, że aż ja się głodna zrobiłam jak je sobie wyobraziłam..

- dobrze, to w takim razie niech będzie....-tu nastąpiła chwila zastanowienia - hawajska! - okej, wiem, że niedobra, ja jej nie lubię przynajmniej, ale dajmy na to, że jej smakowała. - no wiem, zauważyłam - zaśmiała się - ciekawa jestem kto na mnie głosował.... - zrobiła dzióbek z ust, udając, ze się zastanawia. bo w sumie to nie miała pojęcia, kto mógł na nią zagłosować.

roześmiała się po raz drugi, wydawał jej się taki uroczy i fajny. - no tak, tak. cieszę się przecież - odparła bez jakiegoś znowu większego entuzjazmu, bo akurat tak strasznie nie zależało jej na tej topliście, aczkolwiek było jej bardzo miło, że się tam znalazła. - no dobra, a tak serio. - powiedziała trochę ciszej - to powiedz, kto w tym roku się tym zajmuje? - spytała, chociaż sama nie wiedziała po co jej ta wiedza dokładnie, ale po prostu była ciekawska.

- a no nie wiem, tak po prostu, ciekawa jestem. a może ten ktoś by mi powiedział kto na mnie głosował - wymyśliła sprytnie i pewnie kelner już przyszedł z pizzą i colą i chloe od razu przeszła do jedzenia, bo nic dzisiaj nie jadła! pewnie potem zwymiotuje i się okaże, że ma bulimię i potem jej zęby wylecą itd.

hahaha, dobrze pomyślane. - no tak, po prostu to chyba normalne, że chcę wiedzieć komu się podobam, nie? - spytała z uniesionymi brwiami, wbijając w niego spojrzenie. a potem dalej jadła.

dobra ta, już nie mam adresu tamtego xd więc musi być ten już niestety.
- pyyyszne-poklepała się nawet po brzuszku, tak jej smakowało. - a tobie? - spytała i napiła się coli, chwilowy brak weny;c