Alejki

Gość

Easy przywlókł swój tyłek do parku. Łaził po alejkach, paląc papierosa bez szczególnego zaangażowania. w końcu przysiadł na krawężniku niedaleko latarni i wbił wzrok w swoje conversy, nadal paląc. Siedział i myslał sobie o tym, jak fajnie będzie z dala od ojca. No i siedział.

Gość

Michelle postanowiła nie zakańczać jeszcze swojego wieczoru. Skakała po ławce, śpiewając jakiś rockowy utwór i udając, że jest najlepszą basistką na świecie. Opadła zmęczona na ławkę, śmiejąc się głośno. Wyjęła z kieszeni papierosa, szukając pod ławką zapalniczki, która jej wypadła.

Gość

Easy na nią spojrzał, sięgnął po jej zapalniczkę i zorientował się, że to Michelle, hłe hłe.
- Cześć, gwiazdo - wypalił bez zastanowienia i rzucił jej zapalniczkę. - Tęskniłem za tobą - i ruszył brwiami z zawadiackim uśmiechem.

Gość

Zaśmiała się i zmarszczyła nosek. - Nate! - wykrzyknęła ze zbytnią radością. - Ja tęskniłam tysiące razy bardziej. - zarzuciła mu rączki na szyjkę, śmiejąc się.

/wrócę za 10 minutek, nie odchodź!

Gość

Przytulił ją po przyjacielsku, wdychając jej perfumy, i skrzywił się nieco. - Weź, nie jestem Nate. Jestem Easy - obwieścił wszem i wobec, nie wiadomo, dlaczego bardzo z siebie dumny. - Co słychać? - zapytał, podpalając jej papierosa.

Gość

cmoknęła go w kącik ust - Oj, daj już spokój, dla mnie zawsze będziesz Nejcikiem - powiedziała, drocząc się z nim. - Jak przytyję 400 gramów, pożegnam się na jakiś czas z leczeniem. - uśmiechnęła się. - A u ciebie, bogu rocka? - zaciągnęła się i wypuściła dym w bok.

Gość

- Bóg rocka w wakacje musiał udawać, że bardzo go interesują fuzje oraz obserwacje giełdy - mruknął niewyraźnie i zgasił papierosa o krawężnik. - Ale wszystko z tobą w porządku? - zmierzył ją takim wzrokiem, jakby miała zaraz się rozpaść na kawałki.

/ej, oni się przyjaźnią, kumplują czy jakże?

Gość

/ niech będzie, że przyjaźnią, od dawna, jakoś tak.

- To do dupy, zupełnie do ciebie nie pasuje. - spojrzała na końcówki swoich włosów. - Spokojnie, jest, jest całkiem okej. Ojciec dalej upiera się, żebyś przejął firmę?

Gość

- Niestety - jęknął, no tak, tragedia narodowa! - Zupełnie tego nie czaję, jakby Dave nie mógł, wiesz. Pozwolił mi iść do MSA, więc czego oczekuje?! Że nagle mi się znudzi?! Pieprzenie - stwierdził, bo "pieprzenie" to jedna z jego życiowych mądrości.

Gość

- Taaa, myślę, że taką właśnie ma nadzieję, cholerny dupek! - przewróciła oczami. - Nie, obyś się nie dał, bo nie wyobrażam sobie ciebie zupełnie - wybuchnęła śmiechem. - zresztą, to jak zabójstwo muzyki, serio.

Gość

- No nie? - spojrzał na nią z takim bananem na ryju, bo wreszcie mógł sobie pogadać z kimś, kto go rozumie. - No, ale dość o mnie, i tak miałem chu*owe wakacje. Opowiadaj, co tam! Przeżyłaś jakoś?

/ można tu przeklinać? w wypowiedziach?

Gość

/ nie wiem, myslę, że tak tylko troszeczkę można ;d

- Jak widać. Ci wszyscy lekarze w klinice są nawet zabawni, wiesz? I tak cholernie naiwni. - uśmiechnęła się. - Chcę usłyszeć jak grasz, chcę usłyszeć jak śpiewasz, tak dawno nie słyszałam.

Gość

Podrapał się po brodzie w najwyższym akcie zamyślenia. - Wpadnij do studia, jak zaczną się zajęcia. Chyba, że życzysz sobie prywatny koncert - uniósł sugestywnie brwi i wyjął z kieszeni piersiówkę! Ha! - Blue Label, chcesz?

Gość

- Myślę, że prywatny, bardziej by mnie usatysfakcjonował - uśmiechnęła się. - Chcesz mnie upić, a potem co? - zaśmiała się i pociągnęła kilka łyków.

Gość

- A potem, to sama wiesz - roześmiał się w głos, odebrał jej piersiówkę i też się napił. - Matko, szkoła się nawet nie zaczęła, a my już łamiemy regulamin - przewrócił oczami. - Późno się zrobiło, odprowadzić cię? - och jaki on jest szarmancki!

Gość

Śmiała się razem z nim. - O proszę, stałeś się świętym? Można się już do ciebie modlić? - wyciągnęła łapkę w jego stronę, żeby jej pomógł wstać. - Jasne, wiesz, gwałciciele i różni psychopaci się kręcą.

Gość

- Jeśli stąd wylecę, to już w ogóle oszaleję w imperium - przewrócił oczami na ostatnim słowie. - Moja niezawodna intuicja nas przed nami uchroni! - i poszli sobie.

/ zacznij gdzieś w szkole czy coś ;d

Gość

Dziś jakoś nie mogła znaleźć dla siebie miejsca cóż może po prostu nie mogła się zdecydować gdzie by miała ochotę pójść u niej wszystko możliwe. W końcu postanowiła że nadszedł czas by wreszcie pobiegać gdyż przyszła wiosna, a ona przez zimę nie co się zaniedbała. Założyła na siebie jakieś spodnie od swojego dresu i krótki top, a do uszu wsadziła słuchawki podłączone do odtwarzacza. Zaczęła biegać jedną z alejek nucąc pod nosem jakąś piosenkę którą właśnie słuchała. Nie spodziewała się że spotka tu kogoś znajomego gdyż nie każdemu o tej porze chciało się biegać lub spacerować, za pewne znaczna większość przesiadywała w pokojach lub błąkała się gdzieś po szkole. Cóż ona jednak nie lubiła siedzieć bezczynnie i zawsze obojętne co by to było musiała coś robić. Biegała i biegała, a że jakoś z kondycją u niej ostatnio było marnie więc po kilkunastu minutach biegu siadła na jakiejś pobliskiej ławce oddychając głęboko. Wyciągnęła słuchawki z uszu zakładając kosmyk włosów za ucho zaczęła się rozglądać w około spoglądając na innych biegaczy którym znacznie lepiej szło od niej. Cóż jednak trzeba w końcu się wziąć za siebie i odstawić jedzenie z fast foodów.

Gość

-to moje miejsce. - mruknął dan stając tuż przed nią. szedł właśnie do akademika, ale cóż mu szkodzi trochę z nią pogadać. wyglądała na bardzo seksowną dziewczynę. zastanawiał się jak by to było z nią w łóżku.

Gość

Siedziała tak z łokciami położonymi na kolanach rozglądając się w około. W końcu jakoś udało jej się unormować swój oddech ale jednak postanowiła trochę jeszcze odpocząć. Przyglądała się innym biegaczom z wyraźnym zaciekawieniem. Zaczęła się zastanawiać co by mogła robić, ale w sumie nic specjalnego nie wymyśliła więc nie zaprzątała sobie na razie tym głowy. Po chwili ktoś zasłonił jej słońce więc podniosła odrobinę do góry głowę żeby spojrzeć na owego osobnika. - Tak? Nie jest nigdzie podpisane - powiedziała do niego spoglądając na ławkę. Po chwili wstała z niej poprawiając swój krótki top przekrzywiła delikatnie głowę w bok przyglądając się chłopakowi.

Gość

-wiem, żartowałem. - wyszczerzył się do niej i usiadł. - chciałem się przywitac. chciałem.. no tego, porozmawiać. - podrapał się niby z zakłopotaniem po głowie. - co tam u ciebie? - nie pamiętam czy się znają, ej. xd

Gość

Spoglądała tak sobie na niego zakładając zabłąkany kosmyk włosów które po chwili związała w wysoki kucyk. Spojrzała w górę i chwilę tak przypatrywała się prawie bezchmurnemu niebu by po chwili z powrotem wrócić wzrokiem do chłopaka - Jakie miłe przywitanie - powiedziała do niego usadzając swoje zgrabne cztery litery z powrotem na owej ławce. - U mnie ? Po staremu aczkolwiek postanowiłam trochę się wziąć za siebie i zgubić zbędne kilogramy - stwierdziła zakładając nogę na nogę - A co u Ciebie? - zapytała po chwili

Gość

-o boże. wstań dziewczyno! - popchnął ją tak, że wstała. - no... to naprawdę masz co zrzucać, ho ho ho. - pokręcił głową. - jesteś bardzo szczupła, chuda niemalże. chcesz schudnąć z kości na ości, czy jak? - potarł oczy ze zdumienia, że taka chuda osoba może widzieć u siebie jakieś wady. rose była taka piękna!

Gość

Aż podskoczyła. No cóż chłopak ją nie co przestraszył jak to często bywało. Jeszcze mu się nie dostało za to na cmentarzu, ale wszystko w swoim czasie. - Przez zimę się trochę zaniedbałam i w ogóle kondycji zero - powiedziała po chwili spoglądając po raz kolejny na kilka biegających różnymi alejkami osób. - Nie przesadzaj to jest tłuszcz - zaśmiała się pokazując mu jedną malutką fałdkę. W sumie w tym momencie akurat żartowała, nie chciała robić z siebie jakiegoś kościotrupa czy coś w tym stylu.