Ulica

.

może max będzie tym szczęściarzem, a może i nie, ale też się wybierał na ten bal, ale szedł tędy nie ze względu na zakupy na potrzeby balu, tylko tak po prostu. nie wiedział co ma ze sobą zrobić, biedny. i szedł taki zamyślony do tego, co mu się ostatnio często zdarzało, jak nigdy wcześniej. i ups, przez przypadek wleciał na amelię(fajne imię) i torby wyleciały jej z rąk, nie wiem czy zawartość z toreb wypadła, ale w każdym bądź razie od razu pomógł jej i zaczął przepraszać.

odetchnął z ulgą, że nie wyzwała go od najgorszych albo co gorsza nie zaczęła go kopać, bić i bóg wie jeszcze jaką krzywdę mu robić. no, bo różnie mogła zareagować. - proszę - podał jej torby, które sam podniósł, pewnie było ich z 4-5. - widzę, że duże zakupy były - uśmiechnął się zawadiacko, bo chciał chociaż drugie wrażenie zachować lepsze.

- właśnie! bal - przypomniało mu się - czyli się wybierasz - no patrzcie jaki on spostrzegawczy - ja też się wybieram i w sumie też bym musiał kupić jakiś garnitur czy coś - chociaż w zasadzie sądził, że zwykła marynarka wystarczy chyba, nie lubił garniturów. - czyli zakupy niestety przede mną, ty jesteś tą szczęściarą, że ta męczarnia jest już za tobą. zresztą -machnął ręką, jak baba - wy dziewczyny przecież lubicie chodzić po sklepach, więc wam to chyba obojętne - odparł, tak mu się zebrało na gadanie.

- no właaśnie - odparł trochę niechętnie, bo nie miał teraz za bardzo ochoty chodzić po sklepach i jak jeszcze by jej musiał nosić te milion toreb to już w ogóle..... - to może innym razem, co? - uśmiechnął się przymilnie, bo zawsze lepiej jak ktoś ci doradzi w zakupach i tak już by był umówiony :d - aa bielizna mówisz - to od razu zmienił zdanie, ale najpierw to by usiadł gdzieś na kawę czy coś. - a może najpierw pójdziemy na kawę? oczywiście jak coś, to ja stawiam! - od razu powiedział.

no to jako,że cherry zbytnio nie miała ochoty na zakupy, to jednak łaziła tutaj bez celu. ubrana w trampki, podarte dżinsy i koszulkę ze stone roses, bo ostatnio ich pokochałam. czasami przystawała przed oknami wystawowymi i rozważała, czy ciuchy na manekinie leżałyby równie dobrze na niej. zazwyczaj stwierdzała,że tak. była trochę jakby w swoim świecie, błąkała się między ludźmi, nieco znudzona.

a on przyszedł tutaj z niby planami zakupu jakiejś marynary czy coś, na bal, bo wypadałoby nie iść w zwykłym tiszercie tylko, a miał zamiar chyba się tam wybrać, bo w zeszłym roku dał sobie spokój z tym wszystkim. jednak w tym roku rok szkolny zaczął się dla niego zwyczajnie nudno i miał zamiar coś zmienić z tym, bo tak dalej nie może być! dopiero jedną laskę przeleciał, nawet nie widział jej twarzy, przez co ostatnio ma taki popieprzony humor i w ogóle biedaczek z niego. chociaż wcale taki nie jest, że przeleciałby wszystko co się rusza itd, ale brakowało mu tych szaleństw z zeszłego roku. spacerował sobie właśnie tą uliczką, ale na razie nie miał większego zamiaru wchodzić do jakiegokolwiek sklepu, nienawidził zakupów i jak najbardziej to przedłużał. a oni się mogą znać chyba!

zważając na fakt, że cherry błądziła myślami całkiem gdzieś indziej niż na ulicy, pewnie wpadła na niego, nie poznając go przy tym. pewnie stryknęli się czołami jak koziołki w Poznaniu. dopiero ten fakt otrzeźwił ją i wybałuszyła oczy łapiąc się za czoło. -Auuaa! aua, aua.. (ibum ibum ibum :d) nawet jej przez myśl nie przemknęło,że to pewnie z jej winy. nie zamierzała więc przepraszać, to ludzie szli na nią,a nie ona na ludzi.

- ojezu, cherry! uważaj jak łazisz! - wrzasnął na nią, bo właśnie się skapnął, że to ona i mógł na nią krzyczeć, bo ją znał i ona wiedziała na bank, że tak na serio jej nie wyzywa, tylko go teraz głowa bolała, trochę go poniosło i głos mu się podniósł. - tzn ja też powinienem uważać.. - poprawił się masując czoło, pewnie będzie miał guza, takiego odstającego na kilometr, jak to w bajkach zawsze bywa. ale nadal miał taką nie tęgą minę, bo go czoło bolało, nawet wyobraził sobie siebie z takim odstającym guzem.

Pomasowała sobie czoło, chciała przyłożyć je do zimnej szyby wystawowej, ale zrezygnowała, bo jeszcze by ją straż miejska zaczepiła. -ah to ty, max. myślałam,że staranowałam jakiegoś dziadka. -zaśmiała się. i wtedy dotarło do niej, że max jest dziś nie w sosie. -ej, co się stało,że jesteś taki bez życia,co? -spytała i szarpnęła go za ramię, żeby usunęli się na bok ulicy, coby nie stać pośrodku i przeszkadzać ludziom w chodzeniu. bo ja tego np. nie lubię, jak idę zatłoczoną ulicą, a ktoś na środku urządza sobie pogaduszki! zazwyczaj są to starsze panie, które na dodatek są z rowerem i moherem.

ja ostatnio na środku alejki szukałam z jakimś obcokrajowcem gdzie jest jakaś tam ulica w poznaniu, bo sama nie wiedziałam xd ale też tego nie lubię!
- no już tak staro wyglądam? - powiedział z udawanym wyrzutem, miał takie huśtawki nastrojów ostatnio, bo teraz np. nawet uśmiech chwilowo przeszedł przez jego twarz. - ciężkie życie - odparł z westchnieniem, ciężkim! - szkoda gadać.. - wzruszył ramionami i oparł się o mur, bo załóżmy, że stanęli pod jakimś sklepem.

poklepała go po ramieniu robiąc podkówkę z ust. -oj ty biedny, biedny maxie. czyżbyś miał teraz czas nieurodzaju? -miała na myśli oczywiście panienki i imprezy. znała maxa nie od dziś i wiedziała, że trudno mu się obejść bez tych dwóch rzeczy. aczkolwiek uważała go za dobrego znajomego, lubiła jego towarzystwo. oparła się na murku obok niego i przez przypadek zmierzyła jakąś tlenioną blondi spieczoną jak kurczak na solarium + usta pomalowane w kolorze jaśniejszym niż jej pomarańczowa twarz! coś strasznego, cherry aż przeszły ciarki po plecach.

-oh, nieprawda - trochę poczuł się urażony, bo tak od razu odkryła co jest u niego nie tak, a nie tak miało być. chociaż to pewnie tak oczywiste, że to właśnie tego mu brakuje. podążył za jej wzrokiem i zmierzył złowrogo dziewczynę, nie lubił takich pulsarów (czyli właśnie takich jak ona, białe kozaczki coś tego..), a zważając na jego humor, pewnie zrobił taką minę, że tamta aż się wystraszyła i nie połamała o mało swoich białych kozaczków. - o fuck, jak można tak wyglądać? - skomentował ją na głos i popatrzył na nią z niesmakiem jak się wywala, hehe.

no to ładnie pociągnęłaś wątek kurczaka :d cherry nie mogła się nie zaśmiać, bo upadający kurczak w białych kozaczkach to był bardzo miły widok dla jej oczu. jej śmiech aż przeszedł w rechot, ale kiedy ludzie zaczęli się patrzeć na nią to się opanowała. -nie wiem max, jak można wyjść tak na klatkę schodową, a gdzie dopiero do ludzi! toż to pewnie galerianka. -zrobiła taki pedalski manewr nadgarstkiem.

śmiał się razem z nią, pewnie nawet rechotał razem z nią. - haha, galerianaaa! - wytknął ją palcami, po prostu chyba musiał się na kimś odreagować. padło na kurczaka xd - boże, chodźmy stąd, bo zaraz zadzwoni po swojego któregoś chłopaka i nie wiem co on nam może zrobić - odparł jej do ucha i pociągnął ją za rękę w kierunku jakiejś kawiarni, i ja w jakiejś zacznę ;d

-boże, erick! - roześmiała się, bo oni razem szli. roześmiała się na jakąś jego aluzję, że skoro zachciało mu się zakupów to zamienia się w geja, czy coś. o ile gejem nie był. trzymała łąpkę w jego kieszeni kurtki, bo byli frendsami i ona w ogóle zawsze z nim miała fajne kontakty, bo on ma fajny ryjek, noo.