chatka misia puchatka!

tak, mieszkał w fajnym dwupiętrowym fajnym mieszkanku z ogromnym balkonem i w ogóle czad tu. miał duży, sprawny telewizor. - rozgość się. - wymruczał do leny, kiedy już otworzył drzwi wejściowe. odpiął smycz od obroży psa. - więc... co zjesz? - zapytał zdejmując obuwie. - pozwól za mną. - i zaprowadził ją do ogromnej kuchni, jaką każda godspodyni domowa chciała mieć.

-a na co masz ochotę? w sumie to... - otworzył na oścież tą taką dużą dwudrzwiową lodówkę. - ...sam nie wiem, co mam. - spojrzał na nią. - częstuj się. tam jest mikrofalówka, więc jakbyś chciała coś mrożonego, to zapraszam. umiesz gotować?

on oczywiście zgodził się na wszystko co proponowała. nie chciał się sprzeciwiać. nie chciał mówić, że nie lubi fety, bo jest słona. chciał zrobić jej przyjemność. - to fajnie, zrób to co mówiłaś, a ja pójdę się przebrać. chyba trochę się spociłem. - uśmiechnął się do niej przepraszająco i poszedł do swojej sypialni. xd

ja też! i mocarele też lubię xd i w ogóle różne białe seryy. i topione. xd mrrr
a on jak już wszystko było gotowe wrócił nagi i ją wystraszył i ona uciekła z krzykiem, a on ją gonił i zgwałcił, a potem udusił i zakopał w swoim ogródku! ija. to by było okropne. wrócił do niej ubrany w koszulkę na krótki rękaw i spodnie dresowe. i w ogóle wyglądał młodo i fajnie. miał rozczochrane włosy. - o... już gotowe? - zapytał i wyszczerzył się do dziewczyny. - jak kolorowo. - wymruczał wsadzając nos do miski. - no to jedzmy. - i usiadł na krześle. bo to był salon z jadalnią, o. xd

czemu!
jadł aż mu się uszy trzęsły. - oczywiście, że smakuje. mogłabyś mi to przyrządzać codziennie. - uśmiechnął się do niej. kiedy już się najedli, napili i w ogóle to zaproponował, żeby jednak usiedli na kanapie. - tam się najwygodniej ogląda, hm? pijasz alkohol? - zapytał i podszedł do takiego barku, znaczy no... w takim ogromnym globusie miał alkohol. wyjął sobie z niego dwa kieliszki i jakieś wino, pewnie dobre.

głupioo.
-dobrze, wedle uznania. - uśmiechnął się i nalał im tego wina. w ogóle to włączył najpierw piękny umysł, bo ja cholernie lubię ten film i podając jej kieliszek sam usiadł blisko niej. - witaj, dżonie nasz. - wymruczał pijąc wino.

a on w ogóle cały czas wlepiony miał wzrok w ekran... ale w pewnym momencie spojrzał na nią, właśnie wtedy, kiedy ona się na niego patrzyła. - o... hej. - uśmiechnął się do niej delikatnie. ciekawy był, czy długo tak na niego spogląda. czy się jej podoba. bo pewnie dlatego go obserwowała.

-ładnie ci w grzywce. - wymruczał tak przez dłuższy czas się na nią patrząc. - fajniej niż w tamtych włosach. tak myślę. - napił się znowu wina. ej, miałaś zmienić jej awatara!

no, adam jest fajowy!
uśmiechnął się do niej. - fajnie, ja mam zawsze takie same włosy, chyba, że mi się nie chce i nie idę do fryzjera. - roześmiał się. i wrócił do filmu, bo ej. mieli oglądać a nie gadać!

sratatata, film się skończył, dostał gość nobla i czad. - okej. i koniec. - wymruczał zerkając na nią. - jak się podobało?

-lubię tego reżysera. i w ogóle akotora... ale za każdym razem wspólczuję ten kobiecie. że w ogóle wytrzymała z nim. to smutne, co im się przydarzyło. ale bardzo inspirujące. chciałbym być taki mądry jak on. -wzruszył ramionami. uśmiechnął się do leny.

-idziesz już? - zerwał się też i nawet złapał ją za ramiona, bo nie chciał, żeby szła, chociaż mogłaby z mojego punktu widzenia, bo za chwilę spadam, ziom.

uśmiechnął się lekko. - szkoda, mieliśmy objerzeć inny film jeszcze. ale w porządku, to zaczeka. - odprowadził ją do wyjścia. - to.. pa. - kiedy wychodziła jeszcze złapał ją za rękę. - a, zapomniałbym. - i ucałował jej kącik ust. po czym pozwolił odejść. papa.