Parking

.

siedziała sobie na parkingu, na murku dokładnie. śnieg był na dworze a ona była w swoich trampkach a one przemakają, sama to rozumiem. i miała zwykła bluzę i jakaś chustę wokół szyi, nie ubrała się dobrze będzie pewnie chora. przynjamniej ją z zajęć zwolnią. rozglądała się i mierzyła każdy samochód który przybywał na teren akademika. nudziło jej się.

przechodzil tedy ulysse, do konca nie wiem jakim cudem mogl sie tutaj znalezc: nie chodzil do msa przeciez. mniejsza, uniosl pytajaco brew zatrzymujac wzrok na ruby: usmiechnal sie pod nosem i podszedl do dziewczyny opatulony w granatowym burberry:-hej, ruuby!-zasalutowal calkiem zadowolony. poswiecil te chwile na to, zeby jej sie przyjrzec.

no mógł sobie od tak chodzić, przecież świat jest dla wszystkich no. tak ona się w sumie wyróżniała, bo śnieg pada a ona zachowuje się jakby była jesień. mniejsza ona robi zawsze wszytsko na opak i po swojemu. spojrzała na niego nie pamiętała go zbytnmio, widać nie widzieli się długo.- hej?- zmarszczyła czoło przyglądając się chłopakowi.

pewnie byla troche emo. pokrecil lekko glowa, przy tym smiejac sie dosc krotko:-..ulysse?-wskazal na siebie palcem:-..no ten co rozebral sie w 'energy', pamietam jak tanczylismy razem na stole..-podsunal sie blizej dziewczyny aby moc ochronic i siebie, i ruby przed sniegiem.

nie była emo! nie, lubiła trampki to nie jest emo. poza tym była inna, fakt uparta i w ogóle egoistka, ale nie emo od razu. -aa! pamiętam. nie odezwałeś się potem- powiedziała z wyrzutem, tak bo dała mu swój numer i w ogóle a on nigdy nie zadzownił. zeskoczyła z murku i była teraz przed nim samym zupełnie. - co cię tu sporwadza?-spytała

byla emo dlatego ze marzla, a emo lubia cierpienie i bol. xd wzruszyl lekko ramionami, ona tez nie odezwala sie:-tez mialas moj numer.-wykluczone, nie chcial byc pierwszym, nie chcial dzwonic do niej. ona miala zadzwonic do niego: to nie czasy grease, sandy i danny. spojrzal na nia, robiac sie chwilowo powazny:-oh, przyszedlem tu dla ciebie, oh ruby. twoj taniec brzucha shakiry zahipnotyzował moj mozg, a zwlaszcza serce.-przylozyl na chwile dlon do swojego serca. rozesmial sie:-naprawde? mam pisac jakis artykul o msa, musialem wpasc tu na jakis wywiad.-wzruszyl lekko ramionami:-a ty?-

nie, ona po prostu zawsze robiła na odwrót i nie była emo no! bo gdyby było gorąco to by ubrała się ciepło poza tym jej zimno aż tak nie było wiec nie było mowy o jakimkolwiek bólu. -ale ty miałeś mój pierwszy- powiedziała bo tak najpierw ona dała mu swój potem on jej swój i tak ona pierwsza tez nie chciała być, bo to facet powininen zadzownić, ona nigdy nie dzwoniła pierwsza. zaśmiała się też- ale nie powiesz że był zły, niezła w tym jestem! - poiwedziała przez śmiech i po chwili się uspokoił nieco.- aha, to tak. no ja się nudzę a tu jest takie fajne miejsce- uśmiechnęła się.

sory, nie bede zmieniala mojego swietego zdania o ruby. xd nabral pozycje i miny intelektualnego myśliciela:-o kurcze, i ty pamietasz jeszcze ze to ty dalas mi najpierw numer?-rozesmial sie glosno, nieprzesadnie:-ledwie pamietam przez blizny ze skaleczylem sie szklem z butelek ktore rozwalilem tanczac na boso..nie mozesz mi wmawiac takich rzeczy, no ej.-usmiechnal sie przyjaznie. nieprzewidywalna? doslownie:-jak, ale jak?!, takie miejsce, przed twoja szkola, moze byc fajne?-to bylo powazne pytanie, potrzebowal odpowiedzi.

no ej, ale nie jest ;x. pff i tak ja znam lepiej! - no ja to pamiętam na pewno tak było- rzekła w sumie to tak zawsze było, jednak rzadko kiedy brała numer od chłopaka zwykle jak już zostawiła swój, więc musiało tak być. - nie wmawiam, ja to wiem i mówię ci jak było- wzruszyła lekko ramionami. - hm, bo samochody tutaj jeżdża i można mierzyć ludzi i nie wiem może pogoda jak na wrzesień jest zjawiskowa- w sumie sama nie wiedziała po prostu je lubiła

patrzyl na nia z pytającym wyrazem na twarzy: odpowiadala mu, czy po prostu wmawiala sobie ze dal jej kosza! nie no, ok:-a, samochody..-samochody?:-ale samochody mozesz znalezc tez gdzie indziej, wiesz. z mojego balkonu tez widac pare, moze chcesz wpasc do mnie?-spytal po prostu, bo bylo cholernie zimno. usmiechnal sie przekonujaco, modlac sie juz o to zeby nie bylo marlene w mieszkaniu.

nie, ona nie wmawiała nic! ona mu mówiła czytsą prawdę, serio. w sumie to oboje zawinili i są kwita bo się teraz spotakali tak miło i mogą powspominać tamte czasy. - no tak, w sumie mogę, a skoro mnie do siebie zapraszasz to skorzystam, bo tu zimno jest w sumie już.- powiedziała rozgrzewając ręce przez pocieranie. i pewnie poszli, pewnie poszli pod rękę za rękę jakos żeby było ciepleje i zacznij.