przyszla tu marlene, cala owinieta dosc cieplym szalikiem. rozejrzala sie po pomieszczeniu, wygladalo na przyjemne, takie mile miejsce. przymruzyla oczy stojac nadal w drzwiach az w koncu ocknela sie, ktos niechcacy musial ja popchnac dalej, i znalazla przytulne, wolne i dyskretne miejsce. usiadla tam, a i jeszcze zdjela z siebie rekawiczki, czapke, szalik, kurtke, sweter, bluzke, podkoszulek, cyckonosz, spodnie, majtki i skarpetki. ok.. moze sweter, bluzke, podkoszulek, cyckonosz, spodnie, majtki i skarpetki nie. hahah, sou fanni. wyciagnela z torby jakies papiery i dlugopis. przy tym zamowila jedna guiness.